Dziś o ósmej z rana telefon od żony - przyleciał bociek. Usiadł na gniazdo na stodole i zaklekotał - jestem! Taka niespodzianka w posępny deszczowy poranek! W ubiegłym roku na naszą stodołę usiadł bociek dopiero dziesiątego kwietnia. Dzisiejszy gość wyglądał na bardzo zmęczonego, mokry, z lekko opuszczonym skrzydłem. Domyślamy się, że jest szczęśliwy po zakończeniu trudnej i długiej podróży. My się też cieszymy, bo zgodnie z ludową przepowiednią oznacza to jedno - szczęście i pomyślność nam i naszym gościom.